czwartek, 23 października 2014

Targowisko próżności

15:30 wybiegam z pracy. Z wywieszonym językiem biegnę z 2 km (z myślą, że o tej porze jestem szybsza niż autobus). Dobiegam do celu- starych budynków Dworca Świebodzkiego. Wchodzę do środka i widzę potworny bałagan- bele materiału walają się to tu, to tam spadając przy każdym dotknięciu. Serce zaczyna bić szybciej. Ten kto szyje, nawet od niedawna, wie co to znaczy. Dla mniej zorientowanych uchylam rąbek tajemnicy- DOSTAWA!

Biegnę na dział pościelówki, a tam cały wachlarz kolorów atakuje mnie z każdej strony. Misie, lalki, baranki, samochody, groszki, kratka- zaczyna kręcić mi się w głowie. Po godzinie wychodzę z 4 metrami sów, aut i baranów, natomiast bez jeansu po który przyszłam (może odgracą ten regał do piątku). Przekraczam niebieskie drzwi tej niebiańskiej krainy z uśmiechem na twarzy, wypiekami na policzkach i jak się później okazało gorączką- wszytko to z wrażenia i radości, że trafiłam na takie cuda.

Przychodzę do domu i z podnieceniem przedstawiam co kupiłam i jak było. Jako odpowiedź słyszę tylko "I znów Cię poniosło Niutku". Cóż mogę poradzić? :)

A tu moje cudeńka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz