wtorek, 15 września 2015

Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej

Urlop już w połowie za nami i w połowie przed nami :)


Pisze tego posta lecąc wysoko nad wyspą Kos i myślę sobie jakie mamy szczęście, że czeka na nas przytulne mieszkanko i 2 sieściuchy. Póki co nie muszę się martwić o swoją rodzinę i bliskich bo wszyscy dobrze się mają. Człowiek wracając do domu po podróży bardziej docenią to co ma. Zdajesz sobie nagle sprawę jak bardzo kochasz takie zwykłe rzeczy jak własne łóżko, łazienka... własne cztery kąty. Takiego uczucia powrotu do domu życzę każdemu na świecie, zwłaszcza tym którzy stracili swój dom. 


A poniżej migawki z pobytu na Cyprze.











niedziela, 7 czerwca 2015

Kuchnia- serce domu

I już po urlopie. Minęło tak szybko że czasem wydaje mi się, że dopiero mamy wyruszać. Zakynthos to cudowna wyspa. Polecam wszystkim, zarówno tym którzy na urlopie lubią leżeć plackiem na plaży jak i tym którzy uwielbiają aktywnie spędzać czas. 

Tymczasem pora wziąć się do roboty! Dziś post o KUCHNI od kuchni:) Kuchnia jest pierwszym pomieszczeniem opisywanym w tej serii ze względu na to, iż jest ona dla mnie sercem domu. 
Grubosz czyli drzewko szczęścia- dostałyśmy od Barb, a ona odziedziczyła po babci.
Po lewej stara tabliczka sklepowa- ręcznie malowana przez mojego dziadka.
Staramy się aby nasz dom łączył stare i nowe.
Każdy z was zapewne doświadcza tego chociażby podczas imprez. Człowiek wysprząta cały dom przed imprezą, naszykuje uroczyście salon na przybycie gości a i tak koniec końców wszyscy lądują w kuchni. Kuchnia to jakieś takie magiczne miejsce gdzie każdy czuje się jak w domu. To tu przygotowujemy posiłki dla naszych najbliższych i pijemy kawę z przyjaciółką. W związku z tym już na samym początku- zanim jeszcze kupiłyśmy mieszkanie- wiedziałyśmy, że kuchnia musi być otwarta na salon. 
Pierwotny rozkład mieszkania.
Ostatecznie wejście do Kuchni zostało zamurowane a prawa ściana wyburzona.
Rozkład pomieszczeń po przebudowie- w rzucie widać pierwsze piętro mieszczące się na antresoli.
Pod nim od lewej: łazienka, przedpokój i część salonu.

Jakie są plusy i minusy takiej decyzji:
PLUSY:
  • dzięki otwartej kuchni na salon oba pomieszczenia wydają się dużo większe i przestronniejsze
  • podczas imprez lub przyjmowania gości, jeśli przygotowujesz posiłek, nie jesteś odizolowana od towarzystwa
  • jeśli masz małe dzieci, będąc w kuchni zawsze możesz spoglądać jak bawią się w salonie
  • w otwartej kuchni nawet przy małym blacie roboczym czujesz większa swobodę ruchów
MINUSY:
  • zdecydowanym minusem jest konieczność utrzymania choćby minimalnego porządku. Na blatach nie może znajdować się zbyt wiele rzeczy. Jednak według mnie w dzisiejszych czasach gdy kobiety zostały wyręczone przez tak cudowne urządzenie jakim jest zmywarka, kwestia porządku w kuchni nie jest już taką trudnością.
  • nawet najcichsza zmywarka jest słyszalna w salonie. No cóż taka prawda, urządzenie to nie jest bezszelestne, ale bez przesady. Mamy zmywarkę w otwartej kuchni i swobodnie możemy oglądać przy niej tv. Poza tym zmywarkę nastawiamy zazwyczaj na noc- zmywarka w otwartej na salon kuchni może przeszkadzać w momencie gdy salon służy też za sypialnie, ale myślę, że i temu można zaradzić.
  • zapachy z kuchni przedostają się do salonu lub innych pomieszczeń. Nie wiem jak wy ale ja jeść lubię i zapach jedzenia też lubię. Może gdyby kuchnia otwarta byłaby na sypialnię to niekoniecznie, ale na salon...?? Poza tym w dzisiejszych czasach nasze posiłki nie są już tak tłuste i ciężkie jak kiedyś wiec i zapachy inne. Zawsze można otworzyć okno lub włączyć okap. A najpiękniejsza sprawą jest gdy pieczesz chleb lub ciasto i cały zapach rozchodzi się swobodnie po domu....mniam, mniam:)
  • może nie minusem ale trudnością jest fakt że kuchnia musi współgrać z salonem lub pomieszczeniem na które jest otwarta. To czasami może przysporzyć kłopotu.
Mimo minusów według nas otwarta kuchnia jest naprawdę wielkim plusem. I tak też zrobiłyśmy- zamurowałyśmy wejście do kuchni z przedpokoju i wyburzyłyśmy ścianę granicząca z salonem (na rzucie pokojem dziennym) zostawiając jedynie 70 cm które przeznaczyłyśmy na zabudowę lodówki i szafek.
Otwarcie kuchni na salon było jedną z najlepszych decyzji jakie podjęłyśmy w kwestii kuchni. 
Widok na kuchnię z salonu.



Kolejne DOBRE DECYZJE to:
  • białe, lakierowane, frezowane fronty- idealne jeśli chodzi o utrzymanie porządku. Może i widać na nich palce ale jak łatwo te ślady można usunąć! Dodatkowo jeśli coś się stanie z frontem zawsze można oddać do powtórnego lakierowania. Biała, lakierowana kuchnia wydaje się bardzo estetyczna i nowoczesna, jednak można ją łatwo połączyć z różnymi stylami. Frezowane fronty według mnie są lepsze niż fronty z uchwytami z uwagi na ich wytrzymałość. Zwykłe uchwyty prędzej czy później się zniszczą lub przestaną się podobać.
  • szary blat ze strukturą betonu- blat, który wybrałyśmy jest idealny ze względu na soją wytrzymałość oraz fakt, iż jest bardzo mało brudzący. Początkowo myślałyśmy o blacie drewnianym. Marzyłam o takim od zawsze, ale nie ukrywajmy, trzeba go pielęgnować. Bałam się, że będzie na nim bardzo widać wszelkie rysy i że spuchnie w okolicach zlewu. Może moje obawy są niesłuszne, ale na nasz blat nie mogę narzekać.
Ekspres do kawy KRUPS- wygrałyśmy w konkursie organizowanym przez dewelopera LCC.
Bez niego nie wyobrażam sobie już życia.
Kafle na ścianę-Vvives Mugat Blanco.
  • trójwymiarowe kafle między szafkami- chciałam takie odkąd zobaczyłam kafle Macieja Zienia Piccadilly. Niestety żona powiedziała, że za drogie. Dwa lata temu kosztowały coś ponad 200pln/m2. Znalazłyśmy podobne Vives Mugat Blanco we "wrocławskim zagłębiu płytek i wyposażenia łazienek" na ul. Karmelkowej a dokładnie w Cer-Point. Każdy kto wykańcza swój dom lub mieszkanie powinien zajechać na Karmelkową. Naprawdę można znaleźć tam cuda w dobrych cenach. W Cer-Point zamawiałyśmy wszystkie kafle do mieszkania i naprawdę byłyśmy zadowolone z obsługi. Przy większym zamówieniu można liczyć na rabaty :)
  • osobna, duża szafka przeznaczona na kosz na śmieci- nasza szafka jest wysuwana spod blatu roboczego i mieści w sobie trzy pojemniki do segregacji śmieci.
  • maksymalne wykorzystanie wysokiego pomieszczenia pod szafki- w miejscu gdzie stoi lodówka mamy szafki na wysokość ok 2,6m. Powiem wam, że szafek nigdy za wiele :)
Maksymalne wykorzystanie wysokiego pomieszczenia pod szafki.
  • młynek na odpady- najcudowniejsza rzecz na świecie. Po raz pierwszy spotkałyśmy się z nim w mieszkaniu Rafałka. Po 5 latach użytkowania postanowiłyśmy, że też będziemy taki mieć- wybrałyśmy młynek Teka TR-50.2 Super wygoda zwłaszcza po obiedzie. Wszelkie odpadki organiczne wrzucasz do zlewu, odkręcasz wodę i włączasz młynek. Usuwa w prosty i szybki sposób wszystkie miękkie odpadki organiczne, pomagając tym samym utrzymać kuchnię w czystości. Rozdrabniać można: obierki jarzyn i owoców, niewielkie kostki i chrząstki, ości ryb, skorupki jaj, fusy herbaty i kawy oraz resztki jedzenia. Dzięki temu wasz kosz na śmieci już nigdy nie będzie brzydko pachniał.
  • bateria kuchenna z wyciąganą wylewką- niebywała wygoda. Naszą kupiłyśmy we Wrocławiu na ul. Trójkątnej. Sklep z zewnątrz wygląda jak żywcem wyjęty z PRL ale mają tam naprawdę porządne zaopatrzenie. Kupiłyśmy w nim całe wyposażenie sanitarne łazienki. TU link do sklepu internetowego. Panowie mają anielska cierpliwość zwłaszcza do wybrednych, niezdecydowanych i średnio zorientowanych klientek :)
Natomiast nasze BŁĘDY i niekoniecznie dobre wybory to:
  • ciemnoszare kafle na podłodze- jak je zobaczyła to bardzo chciałam mieć. Duże (60x60cm), ciemnoszare, cieniowane, matowe kafle....piękne!! Tylko czemu widać na nich każdego sierściocha naszych kotów, każdą rozlaną kroplę wody, każdy pyłek i ogólnie każdą każdość??!! O ton jaśniejsze byłyby o wiele lepszym rozwiązaniem.
  • zmywarka przy ścianie- nie było na nią innego miejsca wiec wylądowała przy ścianie. na dodatek ściana pomalowana zwykłą farbą wiec ciągle jest pochlapana. Jak otwieram zmywarkę to para osiada na ścianie i robią się zacieki:(
  • zbyt wysoko położone kontakty- nie przemyślałyśmy tego w ogóle. Idealnie rozmieściłam rozstawienie kontaktów ale nie ich położenie na wysokość. Powinny być na wysokości ok 10-15cm od blatu, a są na wysokości 30cm. Dodatkowo "fachowiec" który kład kafle nie wpadł na pomysł aby kontakty rozmieścić pośrodku kafelki wiec nachodzą one na dwa kafle. No cóż pozostaje mi tylko powiedzieć sobie- "Za 10 lat się zmieni".
  • okap podszafkowy- tragedia. Wybrałyśmy go ze względów estetycznych. Żona wybierała cały sprzęt RTV i AGD w mieszkaniu i naprawdę się do tego przyłożyła. Chciałyśmy cichy ale dobrze pochłaniający okap. Kupiłyśmy okap z Gorenje. Nie dość że i tak jest głośny (mimo, iż najcichszy) to w ogóle nie pochłania pary. Najlepszy są zwykłe okapy kuchenne- takie samodzielne. Może i zabierają więcej miejsca ale przynajmniej spełniają swoją funkcję. Nigdy więcej okapu podszafkowego!
  • zbyt mało półek- żałuję, że zamiast jednej z górnych szafek nie zrobiłyśmy po prostu trzech półek. Kuchnia bez nich często wydaje się zbyt sterylna i zimna. Próbuję to nadrobić innymi bibelotami ale drewniane półki byłyby lepsze.
Jedyne miejsce na bibeloty kuchenne. Mało ale zawsze coś.
Biały metalowy dzbanek- wyszperany z piwnicy prababci.
Maselniczka z kaczką- Nanu Nana.
Miska na owoce- podwędzona z domu rodzinnego żony.
Kanka na mleko służy teraz za pojemnik na kocie chrupki.
Półka i reling- Ikea.
Drewniana skrzynka- oczywiście Lidl.
  • zastosowanie zwykłej farby a nie lateksowej- jej mankament opisałam przy minusie zmywarkowym. No cóż nie był to najlepszy pomysł- "Za 10 lat się zmieni"....może nawet za rok, jak znajdę siłę na następne malowanie.
  • położenie fugi epoksydowej- wspomniany już wcześniej "fachowiec" twierdził, że jest najlepsza. Nie brudzi się, nie zdziera, nie robi się na niej grzyb, nie wchłania woda. Położyli ją w całym mieszkaniu. Tylko nikt nie wspomniał nam jak trudno usunąć jej pozostałości z kafli oraz że biała fuga po niecałym roku zżółkła. Jest twarda jak kamień wiec o wyskrobaniu nie ma mowy.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu posta nauczycie się na naszych błędach i ich nie popełnicie. Oczywiście marne szanse że nie popełnicie żadnych błędów, ale tak to już jest z urządzaniem mieszkania. Pamiętajcie że nie ma się co martwić "Za 10 lat się zmieni" :)

Na koniec jeszcze wizualki jakie wykonałam na własne potrzeby przed remontem mieszkania. Pamiętajcie że przed przystąpieniem do remontu należy zrobić choć najprostszy projekt, aby uniknąć podstawowych błędów. Ja swój robiłam w programie SketchUp. 
Prosta wizualizacja z rozmieszczeniem sprzętów.
Program bardzo prosty w obsłudze. Jest możliwość wgrania podkładu (rzutu mieszkania), narysowania ścian oraz ściągnięcia gotowych bloków (np. mebli) z internetowej biblioteki. Jeśli jednak nie podołacie programowi to proponuję projekt zrobić "po staremu" czyli tak jak kiedyś robiła moja mama. Na kartce narysować w skali rzut pomieszczenia. Na oddzielnym arkuszu narysować w skali podstawowe meble i sprzęty AGD itp. (wszytko co chcemy aby znalazło się w pomieszczeniu), a następnie je wyciąć. Na rzucie rozkładamy dowolnie szafki i sprzęty- możemy nimi przesuwać w różne strony i sprawdzać który układ jest najlepszy. 

Początkowy projekt salonu/jadalni i kuchni.
Przy projektowaniu pomieszczeń dobrze jest też stworzyć sobie mapę inspiracji. Ja zrobiłam to w bardzo prosty sposób- dla każdego pomieszczenia w mieszkaniu utworzyłam na komputerze folder i do folderów wrzucałam wszystkie inspiracje (w formie zdjęć) jakie znalazłam w necie, a które uważałam że będą pasowały do naszego mieszkania. Poniżej inspiracje jakie wybrałyśmy:






sobota, 23 maja 2015

Wybieramy mieszkanie

Przez 5 lat mieszkałyśmy u Rafałka. Ten czas tak strasznie szybko zleciał! Wszyscy mówią, że najbardziej widać to po dzieciach więc wyobrażam sobie pięcioletniego chłopca- taki pięciolatek, to już całkiem spory chłopak! Prawie 2 lata temu postanowiłyśmy się usamodzielnić i kupić własne mieszkanie. Mimo, iż Rafałek ostrzegał, że będzie ciężko, to nie myślałyśmy że aż tak. Obydwie zrobiłybyśmy jeszcze raz ten krok.

2013r. balkon już jest. była niezmierna radość :)

Pierwsze oględziny mieszkania
W pierwszej kolejności wymarzyłyśmy sobie mieszkanie w kamienicy. Piękne, wysokie, z dużymi oknami i wspaniałą klatką schodową. Jednym słowem mieszkanie z duszą. Miało mieć do 50 m2 i najlepiej 2 pokoje. Niestety jeden warunek dyskwalifikował 90% mieszkań - ogrzewanie miejskie. Większość kamienic to piece kaflowe, kozy lub w lepszych przypadkach piece dwu-funkcyjne. Tych ostatnich było naprawdę mało. Koniec końców po całowakacyjnych poszukiwaniach uznałyśmy, że kupujemy mieszkanie z rynku pierwotnego. Warunki: mieszkanie musi mieć swój klimat, okna nie mogą wychodzić na ulice, najlepiej gdyby nie było w ścisłym centrum miasta, do 50m2, 2 pokoje i niewielkie osiedle. Niby warunki nie były wygórowane, ale znaleźć mieszkanie w cenie nie rujnującej naszego życie było trudno. Wybraliśmy mieszkanie na Maślicach od dewelopera LCC. Nad wyborem zaważyła lokalizacja osiedla- przy parku, rzece i wśród niskiej zabudowy- parametry mieszkania oraz co najważniejsze jego wysokość- 397 cm! To pozwalało nam wybudować trzy antresole i powiększyć mieszkanie o 18 m2.
Pierwotny rozkład mieszkania
Mieszkanie o wysokości prawie 4m...mycie okien nie zaliczam do atutów;)
Jedyne mankamenty, które zauważamy po czasie to południowo-zachodnia wystawa mieszkania. Przy mieszkaniu na poddaszu w lecie jest naprawdę gorąco. Dodatkowo w dość bliskim sąsiedztwie mamy drugi blok. Przez to nasi sąsiedzi często chcąc nie chcąc uczestniczą w naszym życiu, ale jak to mówi Juzek "Niech się wstydzi ten kto widzi". Czasami też myślę, że mogłyśmy poczekać i kupić mieszkanie w kolejnym bloku z tarasem, ale sądzę że brakowałoby mi przestrzeni naszego mieszkania. 

Dla tych, którzy jeszcze szukają mieszkania proponuję zajrzeć na otodom w kwestii mieszkań z rynku wtórnego lub wchodzić na poszczególne strony deweloperów. Na targach mieszkań i domów nie wiele człowiek się dowie, ale można zgarnąć mapkę z zaznaczonymi realizacjami różnych deweloperów.
Pamiętajcie żeby się nie spieszyć. Będzie ciężko i będziecie mieli już dość, ale to nie powód żeby wybierać cokolwiek, żeby tylko mieć z głowy. Kupujcie mieszkanie z myślą że to już na zawsze, wtedy będzie wam się dobrze mieszkało. 
Tak wyglądała kuchnia jak się wprowadziłyśmy. I to po tygodniu, bo przez tydzień nie miałyśmy nawet lodówki.
A dokładnie tak wyglądała kuchnia pierwszego dnia jak się wprowadziłyśmy- była sypialnią!!
Na zdjęciu Juzek pomaga składać naszą "szafę" która teraz służy jako szafka na roślinki balkonowe.
Na oględzinach mieszkania otwórzcie okno, zamknijcie oczy i zastanówcie się co słyszycie- bo takie odgłosy słyszeć będziecie codziennie. Zastanówcie się nad usytuowanie względem stron świata- zwłaszcza jeśli mieszkanie jest jednostronne. Żadna z opcji nie jest zła. Mieszkanie z wystawą południowo-zachodnią, to długie popołudnia i ciepłe zimy. Wschodnio-południowa wystawa, to ciepłe wiosenne poranki i chłodne letnie wieczory. Ciężko wybrać właściwe. Bardzo często za wybór odpowiadają drobiazgi. Zwłaszcza mają one znaczenie przy mieszkaniach z rynku wtórnego. O ile są to elementy stałe mieszkania możecie te drobiazgi uwzględnić, ale jeśli jest są to np. stare drzwi, to już trzeba się zastanowić, czy nie da się ich kupić i wstawić w innym mieszkaniu.

Pozostaje mi życzyć tylko powodzenia, tym którzy stają do walki o swój kąt:)

A wkrótce z bliska poznacie naszą kuchnię. Nasze wybory i błędy jakie popełniłyśmy przy jej projektowaniu i zagospodarowaniu.

niedziela, 17 maja 2015

Kardigan i piżama- przepis na jednodniowy urlop.


Postanowiłam w poniedziałek wziąć wolne. Dużo szycia nazbierało się na weekend więc w poniedziałek miałam odpocząć. Ja odpocząć- dobre sobie. Wytrzymałam do 10:00 a w głowie miałam już tysiąc rzeczy, które muszę zrobić- bo przecież mam wolne i nie można go zmarnować. Uświadomiłam sobie również, że żona nazajutrz ma imieniny a kwiaty i obiad to raczej prezent mało prezentowy.

Tak więc o 10 zaczęłam realizować swój pierwszy projekt- kardigan. Wykrój znaleziony w Burdzie. Niby proste więc dam radę. Nie miałam papieru do wykrojów, ale na jednym z obserwowanych blogów przeczytałam, że można użyć papieru do pieczenia. Tak też zrobiłam. Z tym, że wykrój był szerszy niż rolka a papieru żadna taśmą nie dało się skleić więc potraktowałam ją zszywaczem- nie polecam tego sposoby chyba że jednorazowo. Jakoś poszło. Odrysowałam, wycięłam, przeniosłam na materiał, skroiłam. 



Niby najgorsze za mną. Złożyłam dwie strony kardiganu ze sobą i mam szyć, tylko z brzegu jedna część jest wklęsła a druga wypukła. Coś jest nie tak z tym wykrojem! Dawaj, szyję po wklęsłym, a resztę przycinam. No i źle! No już trudno, będzie jak jest. Jak to żona mówi: "Normalny człowiek nie zauważy". Za to ja kocham. Wpadka nr 2- wymyśliłam sobie ze chcę brzeg wykończeniowy z różowego streczu. Szyty po półokręgu na maszynie bez overlock. Może gdybym wypowiedziała sobie to na głos, to bym takiej głupoty nie zrobiła, a tak płacz, prucie i na nowo. Ostatecznie po ok 2 godzinach kończę.





Spoglądam na zegar 13:00, o 16:00 żona kończy pracę. 16:30 będzie w domu. Czy zdążę jeszcze uszyć ten prezent, zrobić obiad i sprzątnąć tak żeby wyglądało, że cały dzień się nudziłam?! Zdążę!! Biorę jej ulubiona koszulkę i spodenki do spania. Wycinam na wzór- te gacie to coś dziwnie wyglądają na wykroju- dobra najwyżej je przytnę. Na obiad zrobię łososia na parze to zajmie 20 min, czyli do 16:00 mam czas. Pędzę na tej maszynie, co chwila biegam półnago po mieszkaniu w celu przymiarki. Ostatecznie 1,5h i gotowe.




Kardigan z dresówki- jest.
Piżama z bawełny i dzianiny- jest.
Porządek- prawie jest.
Obiad- jest.
Jeszcze zdążyłam się przez godzinę poopalać na balkonie:)
Chyba tylko kobiety tak potrafią spędzić wolny dzień i uznać go za udany.

sobota, 16 maja 2015

Stare, nowe, nowsze

Na Instagramie obiecałam, że dodam posta o naszej nowej realizacji starych krzeseł po babci mojej żony.
Krzesła przez ok 15 lat stały na strychu i czekały na lepsze czasy. 4 lat temu wzięłyśmy jedno z nich i było to pierwsze krzesło jakie odnowiłam. Stary lakier bardzo łatwo z niego schodził a siedzisko i oparcie obiłam materiałem z Ikea. Nie było trudno i dzięki temu zaraziłam się tą pasją na dobre.
Po lewej widać jak krzesło wyglądało tuż po wygrzebaniu ze strychu. Reszta ujęć to po pierwszej przeróbce w 2011 r.
7 foteli i 2 leżaki później nabyłyśmy nowe lokum i stół przy którym wymarzyłam sobie 2 nowe i 2 Stare krzesła.
Ze strychu wyciągnęłyśmy kolejne 2 krzesła po dziadkach. Barb pięknie odnowiła stolarkę. Zdjęła stary lakier, skleiła na nowo stelaż, zrobiła przecierkę i położyła nowy lakier.
Żona dzielnie wyciągnęła tonę gwoździ z siedziska i oparcia oraz stare, skórzane, ręcznie wycięte przez dziadka wkładki do butów, które miały na celu chronić materiał przed uciskiem sprężyn (dziadek był szewcem).
Ja wykonałam nową tapicerkę. Materiał to atramentowy aksamit-mięsisty i gruby. Kupiłam go kiedyś w lumpeksie z myślą, że na pewno się przyda- żona nienawidzi tego stwierdzenia. Do atramentu dodałam trochę różu, który pasuje do naszego fotela Chierowskiego i podkreśla odcięcie koloru na stelażu krzesła. 


Myślę, że krzesła wyszły naprawdę dobrze! Używane były przez 3 pokolenia, odnowione przez 3 kobiety, przeżyją jeszcze ze 3 dekady.

poniedziałek, 23 marca 2015

Urlop i spanie na maxa

Jak to jest, że człowiek mając urlop wstaje o 5 rano z uśmiechem na twarzy, wyspany jakby przespał 12h?? Natomiast w dzień nieurlopowy to i o 9 wstawałby z płaczem:( Przy każdym urlopie przysięgam przed żoną, że "śpimy na maxa"- w praktyce wychodzi, że daję radę wyleżeć na maxa do 8:00 i ani minuty dłużej.
Nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło. Dziś wstałam o 7 i na rowerze wybrałam się do sklepu. Odkryłam, że poranki są jeszcze dość zimne (tak to jest jak się do pracy jeździ samochodem), ale i tak z wielkim uśmiechem pedałowałam przed siebie. Człowiek na urlopie czuje się taki wolny i szczęśliwy. Właściwie to dopiero pierwszy dzień urlopu i nie są to jakieś wakacje na Bali ani dwu tylodniowy urlop ale i tak rozpiera mnie radość. Zaraz wyruszamy na wycieczkę po pobliskich pałacach i zamkach.

Tymczasem chwalę się z dumą ciekawostkami weekendowymi (bo Patka już czeka na nowy wpis na blogu):

  • Tu Majsterki napisały o KOKO. Taka radość moja była jak to zobaczyłam, że aż niepojęte. 
  • Z okazji urlopu postanowiłam uszyć coś dla siebie, a że zostało trochę dresówki z kocyków to powstała taka oto bluza:


środa, 18 marca 2015

Przegląd kocyków

Szybki przegląd kocyków dla tych którzy są zainteresowani nabyciem któregoś lub potrzebują inspiracji na prezent :)
Kocyk rajdowca+ maskotka KOKO
Kocyk Tarzana

Kocyk żabiej elegantki
Ptasi kocyk
Kocyk architekta
Kocyk króliczka
Kocyk księżniczki safari
Kocyk minimalisty
Kocyk gwiazdy filmowej
Kocyk astronauty
Kocyk błękitnej komety
Żabi kocyk
Kocyk owieczki
Żabi kocyk 2