Za oknem śnieży, dziś Trzech Króli co oznacza, że niedługo trzeba będzie zwinąć cały świąteczny, skrzący się kolorami majdan. Już w głowie plączą się pomysły wiosenne nasycone zielenią, żółcią i świeżością. Jak na razie na zieleń nie ma co liczyć bo śniegu u nas pełno. Głód zieleni zaspokajam moimi LASAMI.
Pierwszy LAS powstał po tym jak znalazłam na śmietniku piękny słój na słodycze a moją szafkę balkonową z roślinami przewrócił wiatr. W tej zawiei straciłam wiele doniczek z roślinami i nie miałam ich gdzie upchać. Cześć z nich dostała nawet lokum tymczasowe w reklamówkach sklejonych szczelnie taśmą aby bryła ziemi się trzymała. Małe sukulenty nie miały innej opcji jak wylądować w słoju.
Do słoja włożyłam kolejno:
- Krążek drewna- został mi z ozdób świątecznych. Doskonale pochłania resztki wody i tworzy izolacje
- Mech
- Garstka ziemi- można usypać górki lub wyrównać na płasko
- Mech właściwy- ten którego chcemy wyeksponować.
- Do mchu dodałam Rojniki bo to one straciły dom podczas wichury. Dodałam również suchą korę drzewa.
Wszystkie składniki lasu znalazłam w pobliżu naszego domu. Mech naprawdę łatwo znaleźć. Poszukajcie na trawnikach, krawężnikach czy starych murach- na pewno znajdziecie.
Tak powstał pierwszy LAS a po nim kolejne. Doświadczenie potwierdziło, że mech lepiej łączyć z paprociami lub roślinami cieniolubnymi i trzymać go w słoikach lub zamkniętych naczyniach. Jak tu:
Rojniki i inne sukulenty dobrze łączyć z kamieniami, suchymi patyczkami, piaskiem i żwirkiem- naprawdę dadzą radę praktycznie bez gleby i podlewania. Warto je eksponować w otwartych naczyniach jak np tu:
LASY nie wymagają dużego podlewania. Najlepiej podlewać strzykawka lub słomką. Moje stoją już tak miesiąc i maja się dobrze. Są naprawdę dobrym rozwiązaniem zarówno do ozdobienia stołu w jadalni, parapetu w kuchni czy półki w łazience.